środa, 9 marca 2016

Guinness ale nie rekord i Dublin od drugiej strony czyli Irlandia w 4 dni.


Na Howth to ja mogę zamieszkać!

Ten wpis muszę rozpocząć od małego ostrzeżenia a mianowicie zakochałem się no więc będzie mocno w superlatywach. Największym obieżyświatem nie jestem ale jakby nie patrzeć w kilku miejscach na świecie byłem i coś w tych tematach mogę powiedzieć. No ale do czego zmierzam to to, że Irlandia jest najpiękniejszym krajem który dotychczas odwiedziłem. Oczywiście to kwestia indywidualna i nikomu nie narzucam swojego zdania no ale jedzcie tam i się sami przekonajcie.

Niestety w Irlandii byliśmy tylko 4 dni. Z Jackiem spotkaliśmy się dopiero na lotnisku w Modlinie we wtorek. Za bilety zapłaciliśmy w dwie strony coś około 250 złotych więc całkiem przyzwoicie. Wylot chwilę po 13 i o 17 jesteśmy na miejscu. Z lotniska odbiera nas mąż kuzynki Jacka. Znów się poszczęściło i nocleg mamy za darmo. Pierwsza rzecz do której trzeba się przyzwyczaić to lewostronny ruch na drogach - śmieszna sprawa jak dla mnie. Pierwszy wieczór spędzamy jedząc obiad, odpoczywając i zaliczamy nocny spacer na plaże. Od jutra najintensywniej jak się da. Wstajemy w miarę możliwości rano i po sprawdzeniu pogody wybieramy się na zwiedzanie Dublina. Jest pochmurnie, wietrznie i pada ale to nic. Miasto jest idealne. Na każdym rogu klimatyczne puby i restauracje. Zabudowa niska i z wykorzystaniem kamieni a uliczki którymi spacerujemy wykładane brukiem. Klimat niepowtarzalny. Na początek odwiedzamy Trinity College który posiada bibliotekę z przed kilku wieków. Za wejście płacimy za nas dwóch 19 euro. Czy warto? Oceńcie sami.